Fajna sprawa: 34-latka gra 26-latkę, a 55-letni starszy pan gra amanta. Ale i tak najlepsze jest, że matkę głównego bohatera gra aktorka urodzona w 1904 r., czyli absolutna rówieśniczka Cary'ego Granta. Trochę lepiej jest w "Ptakach", gdzie matkę głównego bohatera a jego samego dzieli "aż" 21 lat. Ale głupie te stare filmy...
zostac powinien bez komentarza komentarz twoj. oswiece jednak ciebie- i we wspolczesnych filmach aktorzy graja osoby nie bedace w wieku swych bohaterow. Pomysl nastepnym razem,jak bedziesz sie osmieszac chcial.
...w takim razie: "Ale głupie te współczesne filmy". Aha mądralo, podaj przykład takiego filmu. Bo ja też sobie mogę powiedzieć, że są na przykład filmy, w których 5 czarnych murzynów posuwa twoją babcię. A co do ośmieszania, to jeśli tego chcesz mogę ciebie ośmieszyć w każdej chwili.
Chcesz przykład takiego filmu? To masz: w "Aleksandrze" Angelina Jolie zagrała matkę Colina Farrela mimo, że jest od niego o rok(!) starsza.
To może dlatego "Aleksander" zbiera takie baty od krytyków i widzów? W każdym razie podtrzymujesz tylko moją tezę, że głupio wygląda na ekranie, gdy aktorka odtwarzająca matkę jest w wieku aktora-syna. Zwracam uwagę, że w "Aleksandrze" pomogła charakteryzacja (POSTARZENIE!!!) Jolie, a w "Pólnoc..." nawet odmłodzenie Caryego Granta niewiele pomogło i efekt jest co najmniej groteskowy.