Hudson, Douglas, Oliver, Dean. Mam teorię, że Akademia nie potrafiła wybrać najlepszego, dlatego zdecydowała się na najsłabszego. Żeby pozostała czwórka nie marudziła. Inaczej sobie tego Oscara za 'Król i ja' nie potrafię wytłumaczyć.
To prawda. Szkoda zwłaszcza Douglasa, który w "Pasji życia" zagrał najlepszą rolę w karierze.
Brynner zasłużył na Oscara, ale za rolę w "Siedmiu wspaniałych". Jego koncept aktorski był wprost genialny. On inaczej chodzi, inaczej jeździ konno, inaczej mówi, jest po prostu z innego świata! Gra jak w transie (miękki, stary, fizycznie słaby Ed Harris jako jego nowe oblicze jawi się jako jego nędzna imitacja)
https://www.youtube.com/watch?v=nyMtN_aHC_8
https://www.youtube.com/watch?v=4M1mi7Ommbg
https://www.youtube.com/watch?v=dzORXHSjlss